Obieramy kierunek na południe Tajlandii
Dziś opuszczamy Bangkok. Pobudka niestety z samego ranka o 5:00. Znowu nie pośpimy.. Trzeba liczyć, że około godziny zajmie nam dojazd na lotnisko Don Muang. Lecimy na południe kraju do Krabi, niskobudżetową, ale bardzo przyjemną linią AirAsia.
Wczoraj wykupiliśmy bilety na busik na lotnisko (120 THB za osobę) i chwała Najwyższemu, że wzięliśmy opcję na godz. 6:00. Znając tajską punktualność, z góry słusznie założyliśmy, że się spóźnią. Wyjechaliśmy o 6:30.
Wylot z Bangkoku planowo o 10:15. Godzinkę później lądujemy na maleńkim lotnisku w Krabi. Nawet nie wiem kiedy minęła podróż, chyba po prostu ją przespałam.
Z lotniska, zgodnie ze wskazówkami, bierzemy Shuttle Bus jadący do AoNang (150 THB od osoby).
O ile my w autobusie czujemy się całkiem komfortowo, to pasażerowie tego tuk-tuka raczej nie mogą tego powiedzieć. Takie obrazki w Tajlandii to codzienność. Bezpieczeństwo kuleje, zdecydowanie.
Kierowca wysadza nas w pobliżu Parku Narodowego Nopparat Thara.
Dzwonimy do PAN Beach Bungalows i za 15 minut przyjeżdża „wielki tuk-tuk” i za darmo zabiera nas do miejsca, gdzie będziemy przez cztery następne dni. Okazuje się, że to całkiem spory kawałek drogi, jedziemy jakieś 20 minut. Po drodze mijamy przepiękne krajobrazy, zza chat i palm wyłaniają się olbrzymie porośnięte zielenią wystające góry. Super widoki.
Kierowca robi nam niespodziankę i zatrzymuje się przy malutkiej farmie słoni.