Tiger Cave Temple i jedyne 1237 schodów do pokonania

W końcu wymyśliliśmy sobie zajęcie na dzisiejsze popołudnie. Z miasteczka Ao Nang zabieramy się pickupem do Tiger Cave Temple czyli Świątyni Tygrysa. Przejazd kosztuje 100 THB od osoby. Dla porównania kierowcy taksówek wołają za tę trasę 1000 THB, chyba w głowach im się poprzewracało. Do miejsca dojeżdżamy po około 50 minutach.

Zwiedzamy świątynię, jest barwnie, kolorowo, trochę kiczowato, jak to w Tajlandii. Ale lubimy te klimaty, więc nam się podoba.

Jak nasza tradycja każe, zawsze i wszędzie podejmujemy wyzwania. Tym razem decydujemy się na wspinaczkę do Złotego Buddy. Czeka nas 1237 schodów po pokonania.

Ruszamy. Na trasie nie ma prawie nikogo. Podczas niekończącej się wspinaczki na górę mijamy tylko dwie schodzące już na dół osoby. Pytamy czy daleko na szczyt, a oni odpowiadają, że.. „hmmm, ze dwie godziny jeszcze”, po czym słyszymy gromki wybuch śmiechu. A to żartownisie. Oczywiście było już niedaleko.

Ostatecznie zdobyliśmy szczyt góry. Kosztem utraty jakichś trzech litrów potu, ale udało się! Co by tak przybliżyć ogrom naszego zadania, to dla porównania podam, że wdrapanie się do świątyni po 1237 schodach = wejście na piechotę na jakieś.. nie przesadzę, gdy powiem setne piętro wieżowca. Do tego dodać jeszcze tropikalny upał i wystarczy, żeby się wykończyć.

Jednakże sam Złoty Budda jest olbrzymi i przepiękny, a widoki ze świątyni na okoliczne góry i pola powalające. Wszystko to rekompensuje nasze olbrzymie zmęczenie. Naprawdę warto było.

Na górze spotkaliśmy mnicha, z którym chcieliśmy trochę porozmawiać. Jako, że mnich ni w ząb po angielsku, a my ni w ząb po tajsku, w ruch poszły ręce i gestykulowanie. Grunt, że się dogadaliśmy.

Schodzimy na dół i mniej więcej w połowie drogi robi się przeraźliwie ciemno i całkiem późno. Do Ao Nang wracamy taxi. Niestety trzeba wydać 350 THB bo nie ma już żadnego autobusu, ale to i tak tania stawka, oczywiście po burzliwych negocjacjach.

Decydujemy, że kolejnym etapem naszej podróży będzie Khao Lak.
W agencji wyszukujemy bilety na minibus na sobotę 13 sierpnia (350 THB od osoby).

Jako, że głód daje już znać o sobie od dłuższego czasu, wrzucamy na szybko pyszne naleśniki z mango (roti), a potem zamawiamy na kolację coś bardzo smacznego w tajsko-chińskiej knajpce.

Okropnie wymęczeni  po naszych wspinaczkowych zmaganiach, ale i bardzo  zadowoleni z całego świetnie spędzonego dnia, wracamy do PAN Beach Bungalows. Ponieważ nogi nam dosłownie odpadają, jutro zostaniemy na miejscu. Potaplamy się w wodzie i zwiedzimy naszą okolicę. Biorąc pod uwagę, że w południe jest odpływ i można dojść na piechotę do pobliskich wysepek na morzu – to właśnie zamierzamy zrobić.

Możesz również polubić…

Jeśli masz ochotę, oceń lub skomentuj ten artykuł

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: