„Moja” wyspa

Po wczorajszym wypadzie do Świątyni Tygrysa nasze mięśnie dostały za swoje. Dlatego dzisiaj będzie bez szaleństwa, na luzie, a dzień spędzimy na leniwym badaniu naszej okolicy.

Biorąc poranny prysznic okryłam, że w łazience za wiaderkiem zadekowała się żaba. Zupełnie nie mam pojęcia jak tam wlazła. Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do tych wszystkich żyjątek, które można spotkać w najbliższym otoczeniu. Gekony, żaby, pająki, świerszcze, różne robale.. witamy w Azji!

Wstaliśmy późno, to i jemy późne śniadanie. Pyszne muesli z jogurtem, liczi, arbuzem i ananasem. Po czym ubieramy kostiumy kąpielowe, zabieramy tylko niezbędne rzeczy i w drogę.

Robimy sobie spacer wzdłuż całej plaży, mijając po drodze setki uciekających krabików, całe mnóstwo pięknych muszli (jaka szkoda, że nie można ich zabrać ze sobą do kraju) i ciekawe tropikalne roślinki.

Dochodzimy w końcu do maleńkiej zatoki, skąd woda rzeczką wbija się w ląd. Zatoczka jest cała porośnięta pojedynczymi drzewami i licznymi zaroślami mangrowymi. Uroczo.

Wracamy w okolice naszego domku. Czas na kąpiel. Woda jest bardzo przyjemna i ciepła. Dość płytko.

Postanawiamy przejść wpław do małej wyspy, która znajduje się w odległości około 200 metrów od naszej plaży. Po półgodzinnym spacerku czujemy się niczym Robinson Crusoe na dzikim lądzie. Jesteśmy na maleńkiej wysepce, na dzikiej plaży, ponad nami skały porośnięte dziką tropikalną roślinnością.

Nas wyspą krąży wielki kruk i złowieszczo kracze. Postanawiamy obejść wyspę dookoła. Nie jest to łatwe, bo w wyspa jest skalista, a w wodzie jest mnóstwo ostrych skałek i śliskich kamieni.

W pewnym momencie natykamy się na tysiące maleńkich rybek. Mamy darmowe fish spa. Dodatkową atrakcją jest to, że co jakiś czas rybki całą ławicą wyskakują nad powierzchnię wody. Fantastyczny widok!

Mijamy kilka małych grot.

Na brzegu koczują wielkie kraby, ale są tak szybkie, że nie sposób im zrobić fotki. Pod kamieniami wylegują się czarne morskie ślimaki, nie mają skorup, a długie są na jakieś 20 do 30 cm. Nie napiszę z czym mi się kojarzy ich wygląd..

Wyspa zdobyta, czas zatem wracać do naszego domku.

Teraz sprawa jest prosta, bo w międzyczasie był odpływ i możemy dojść do plaży po lądzie.

W oddali zauważamy dwoje Tajów, kobieta trzyma wiaderko, a mężczyzna zawzięcie grzebie grabiami po dnie morza. Zaciekawieni podchodzimy bliżej sprawdzić, czego tam szukają. Pokazują nam swoje zdobycze – małże, które potem posłużą im za posiłek.

Jest już późne popołudnie i porządnie zgłodnieliśmy. Zamawiamy sobie pad thai i stir fry z kurczaka z warzywami i ananasami oraz owocowe szejki. Naprawdę pysznie tu gotują.

Wieczorem żaba dostaje eksmisję z łazienki, a my ładujemy się w hamaki i popijamy Changa i Spy. Kolejny świetnie spędzony dzień.

Możesz również polubić…

Jeśli masz ochotę, oceń lub skomentuj ten artykuł

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: