W Katarze z katarem
Przylatujemy do Doha ledwie co po północy. Szkoda, że nie w ciągu dnia, bo byłaby szansa zrobić sobie krótką wycieczkę po stolicy Kataru, a tak czeka nas 6 bitych godzin na Hamad International Airport. Mówi się trudno. Jesteśmy w kraju, w którym aktualnie są 32 stopnie C na zewnątrz, a my zaczynamy się trząść z zimna, bo klima na lotnisku po prostu szaleje.
Już na wstępie przekonujemy się, że w tym kraju faceci mają przywileje.. Nigel wychodzi z toalety zadowolony i opowiada: wchodzę sobie do WC, a tam mój personalny asystent pyta mnie, które pomieszczenie życzę sobie wybrać, no to mu pokazuję numer 2, po czym asystent otwiera mi drzwi do toalety, czyści sprayem deskę klozetową, rozkłada na niej ochronny papier i pięknym gestem zaprasza mnie do środka.. Eeeeeeeeeeeee, że co? Patrzymy wszystkie trzy na Nigela i coś nam nie pasuje, bo u nas była tylko jakaś kobita, co tylko stała i nas pilnowała. Hmmmm..
Spędzamy z 15 minut na jeżdżących chodnikach, ku uciesze moich dziewczyn.
Potem gorące latte za grube hajsy w lotniskowej kawiarence, żeby choć trochę się rozgrzać.
Oczywiście największą atrakcją był wielki Teddy Bear, olbrzymi na 8 metrów żółto-kanarkowy, monumentalny misiek z lampą na głowie. Ale o co chodzi z tą lampą ? Do tej pory nie wiem..
Kręcimy się trochę po lotnisku, to tu, to tam, żeby jakoś zabić czas i przy okazji nie zamarznąć. Duty free całkiem imponujące, bryka przed sklepem również.
Ludzi za dużo nie ma, jeśli są, to okupują siedziska na dolnym poziomie. Dzieci za to mogą pobawić się na wyjątkowo dziwacznych placach zabaw.
Poza tym nuda, nuda i jeszcze raz nuda. I przeraźliwie zimno. Syberia, a nie Azja! Praktycznie wszyscy dostajemy kataru od tej piekielnej klimy.
Narzekasz na lotnisko w Doha bo wciąż Ci się marzy Dubaj jak poprzednio 😀
Masz pewnie na myśli nasz ostatni stopover w Abu Dhabi. Oj, tam był wypas, a my farciarze pomieszkaliśmy w lounge dla vipów 😉
Kochana widocznie oni znaczy sie miejscowi chca te europejskie zarazki wziac ..mrozem.Teraz tylko nie gadajcie ze goraco ….wygrzac sie czas ..Na zapas.
O nie moja droga, w żadnym razie nie narzekam, jest cudownie gorąco. Przecież ja to uwielbiam!
Kochani, miał być katar to jest.
Włodziu, katar był i już na szczęście go nie ma. +33 na miejscu, słoneczko szybko pomogło
Cześć!!! też miałyśmy „odsiadkę” w Doha, w nocy… lotnisko jest mi dobrze znane, ale widzę, trochę się zmieniło… bardzo mnie zainteresował sklep z sukniami dla miejscowych, kreacje że hoho 🙂 W samolocie też świetnie karmili, ale później na lotnisku przysługiwał nam pakiet – szwedzki bufet, dostęp do komputerów i internetu, oczywiście… Było chłodno, ale nie aż – tak!!! obyście, rzeczywiście, kataru nie złapali 🙂
Iwonka, ja nie pojmuję, jak można tak mrozić, jaki tego sens. Było mi zimno nawet w polarze!
Czyli z klimą tak mają jak w Stanach, tam w autobusach możan od razu dostać zapalenia płuc! brrrr…
O matko, tam też? Nie byłam jeszcze w USA, ale dobrze wiedzieć na przyszłość.