Wyspa La Digue, na której wszystko zdarzyć się może
Mówcie co chcecie, ale tropiki są jednak nieprzewidywalne. Pierwszej nocy na La Digue rozpętała się prawdziwa burza, a wichura była taka, że przez moment myśleliśmy, że nasz bungalow straci dach!
Mieliśmy iście piękny plan na kolejny dzień – umówiony na wczesne rano trekking, który z pewnością byłby jedną z najbardziej niezapomnianych i pełnych przygód wycieczek po La Digue, gdzie trasa miała prowadzić przez dzikie tereny na południu wyspy, gdzie nie ma ani dróg, ani oznakowanych ścieżek, przez niesamowite skały, po których trzeba byłoby się wdrapywać i gdzie celem miała być odosobniona i ponoć wyjątkowo malownicza plaża Anse Marron. Pogoda pokrzyżowała nam jednak plany i nasz przewodnik Gerard, z którym dzień wcześniej się spotkaliśmy, niestety odwołał trekking.
Zamiast tego, w końcu wyspaliśmy się jak ludzie i jak na urlop przystało. A gdy pogoda za trzy godziny wróciła do normy, poszliśmy zrobić rekonesans okolicy i trochę powłóczyć się po wyspie.
Mogłabym tu zamieszkać, bardzo fajny klimacik ma ta wysepka La Digue.
Pobliska plaża Anse Reunion.
Dalej mijamy po drodze mały katolicki kościółek St. Mary’s Church.
Znajomy ptaszek z Tajlandii – głośny miner. I miniaturka gołębia czyli gołąbek diamentowy.
Im bliżej portu, tym mniej ciekawa okolica momentami. W paru miejscach na La Digue można natknąć się na place budowy.
Okolice portu wyglądają za to bardzo zachęcająco.
Za portem, idąc w kierunku na północ wyspy, zaczynają się bardziej luksusowe hotele.
W drodze powrotnej do naszego domku napotkaliśmy kilka sklepików z pamiątkami. Weszliśmy bardziej z ciekawości, niż z zamiarem kupowania czegokolwiek, bo ceny do najniższych nie należały.
W sklepikach oczywiście był obecny wszędobylski, aczkolwiek uroczy kicz. Trochę ubrań, trochę świeczek, kadzidełek, wyrobów z muszelek, różnych pachnideł, ozdób do włosów, figurek, breloczków, magnesów, szklanych kulek i innych bibelotów.
Jedna rzecz zdecydowanie przykuła mój wzrok, a mianowicie olbrzymie lustro zdobione pięknymi muszlami. Gdybym tylko miała zbędną gotówkę, tudzież ekstra limit bagażu w samolocie, chętnie bym takie cudo przytaszczyła do domu.
Na koniec coś dla amatorów pięknych roślin. Wyspa La Digue po prostu tonie w kwiatach. Prześliczne są te ich hibiskusy i wszystkie inne rośliny, których nazw niestety nie znam.