Komercyjna Beau Vallon Beach
Zapowiadał się kolejny słoneczny dzień. I bardzo dobrze, bo w planie dziś mieliśmy wypad na Beau Vallon Beach, znajdującą się w północno-zachodniej części wyspy Mahé. Jest to jedna z najdłuższych plaż na Seszelach. Jest to również najpopularniejsza plaża na Mahé, zarówno wśród turystów, jak i mieszkańców.
I znów, żeby dostać się do Beau Vallon, najpierw musieliśmy pojechać do Victorii, a dopiero stamtąd podjechać kolejne trzy kilometry następnym autobusem, numer bodajże 21. Trasa była znów bogata w ciekawe widoki, a autobus, o dziwo, całkiem pusty.
Plaża Beau Vallon
Beau Vallon to mieszanka pięknych krajobrazów. Ale nie tylko wygląd powoduje, że plaża jest chętnie odwiedzana. Znaleźć tu można bogatą ofertę różnych aktywności typu windsurfing, kitesurfing, nurkowanie z rurką, przejażdżki na bananach i tym podobne. Jest tutaj mnóstwo hoteli, począwszy od tych drogich, jak na przykład Hotel Savoy, na tańszych miejscówkach kończąc. Wzdłuż plaży rozsianych jest sporo knajpek, które zapewniają dobrą zabawę. Co za tym idzie, jest też sporo ludzi, a to nas niekoniecznie przekonało do wyboru tej lokalizacji na noclegi.
Ale sama plaża bardzo nam się podobała.
Promenada nadmorska w Beau Vallon
Wzdłuż plaży Beau Vallon ciągnie się promenada, która niczym szczególnym się nie wyróżnia i przypomina zwykły deptak. Można tu pospacerować, kupić owoce, plażowe ubrania, okulary, ręczniki i pamiątki, a nawet potrenować mięśnie na powietrzu.
Na promenadzie rozstawiają się liczne punkty gastronomiczne, oferujące najczęściej ryby lub mięso z grilla.
Po drodze odkryliśmy też bar „take away”. Tym sposobem na dzisiejszy obiad zaserwowaliśmy sobie ryż i mięsko z różnymi warzywami.
Punkt widokowy w La Misere
Po południu zahaczyliśmy o całkiem ciekawy punkt widokowy. W dole widać zarysy najdłuższej na Mahé plaży Grand Anse.
Grand Anse była dziś celem naszego kolejnego wypadu, ale kierowca lokalnego autobusu źle coś zrozumiał i wysadził nas w wiosce, zamiast niedaleko plaży. No cóż, bywa i tak. Byliśmy już na tyle zmęczeni, że odpuściliśmy sobie Grand Anse. Będzie w przyszłości wymówka, żeby jeszcze kiedyś wrócić na Mahé.
Ale za to mieliśmy niesamowitego farta, gdy czekaliśmy we wsi na powrotny autobus do La Misere. Akurat przejeżdżała tamtędy nasza sympatyczna gospodyni Flossy ze swoim mężem i zgarnęła nas prosto z przystanku do domku.
Po dniu pełnym wrażeń, wieczorek spędziliśmy sobie chilloutowo na naszej werandzie. Przetestowaliśmy kolejny gatunek rumu Takamaka, tym razem owocowy. Pysznie smakuje z sokiem z owoców tropikalnych.