Chilloutowo w Port Launay
Kolejny poranek rozpoczął się bardzo przyjemnie. Obudziły nas śpiewające w ogrodzie ptaszki. Nigel zrobił pyszne śniadanie na werandzie, normalnie mistrzowski self-catering. A potem pooglądaliśmy sobie stare amerykańskie filmy. Prawdziwa sielanka, jak na urlop przystało.
Po niezwykle leniwie spędzonym przedpołudniu zapakowaliśmy się w niebieskiego klekota nr 13, który zawiózł nas prosto do Port Launay. Już zdążyliśmy się przyzwyczaić do rajdowych wyczynów lokalnych kierowców i raczej skupialiśmy się na ciekawych widokach za oknami autobusu.
Port Launay
Wysiedliśmy na stacji końcowej w Port Launay. Okolica początkowo nie prezentowała się zbyt ciekawie.
Ale gdy przeszliśmy kilkadziesiąt metrów od terminalu, oczom naszym ukazała się urocza zatoczka o wyjątkowo zielonkawym odcieniu wody.
Plaża w Port Launay jest świetną opcją na aktywne spędzanie czasu. Znajduje się tu wiele punktów, gdzie można wypożyczyć sprzęt do nurkowania z rurką, surfingu, windsurfingu, kitesurfingu czy też kajaki. Ocean w tym miejscu jest spokojny i idealnie nadaje się do kąpieli.
Miejsce idealne do relaksu. Na pięknej, piaszczystej plaży rośnie wiele palm i drzew, które gwarantują cień i ochronę przed tropikalnym słońcem. Piasek jest bielutki i miałki jak mąka, że aż przyjemnie było spacerować sobie na bosaka.
Constance Ephelia Resort
Większość plażowiczów to goście 5* hotelu Constance Ephelia Resort, którego ogólnodostępną część pozwoliliśmy sobie pozwiedzać. Miejsce było urokliwe, to i sporo czasu tu zabawiliśmy.
Dwa oblicza plaży w Port Launay
Można powiedzieć, że tutejsza plaża jest podzielona jakby na dwie sekcje. Po lewej, piękna i wypieszczona przeznaczona dla turystów. A po prawej, trochę zaniedbana plaża, gdzie wypoczywają lokalni mieszkańcy. Zwiedziliśmy obie.
Po paru godzinach błogiego nicnierobienia trochę zgłodnieliśmy. Wcześniej, po drodze z terminala autobusowego do plaży, zlokalizowaliśmy dwa miejsca z jedzeniem – bar take away i miejscowy food truck. Ten ostatni był dla nas nowością i tam też zdecydowaliśmy się coś zjeść. Spróbowaliśmy lokalnego wynalazku pod nazwą „Port Launay Burger”, który okazał się niczym innym jak cheeseburgerem z dziwnymi dodatkami w postaci ananasa, jajka i frytek. Niemniej smakował całkiem dobrze.