Siargao Island Hopping

Wczoraj wykupiliśmy grupową wycieczkę „3 Islands Hopping” czyli wypad na trzy okoliczne wyspy: Naked Island, Daku Island i Guyam Island. Kiedy dziś o ósmej rano stanęliśmy w drzwiach agencji MyLove Siargao Travel & Tours, okazało się, że oprócz nas nikt więcej nie płynie i w rezultacie cała łódka dostała się tylko nam. Do tego  dwie przesympatyczne dziewczyny z obsługi do towarzystwa i sternik.

Z agencji podjechaliśmy trycyklem do portu,  gdzie czekała na nas w pełnej gotowości bangka – tradycyjna filipińska łódka. Żeby się na nią dostać, musieliśmy trochę zmoczyć nóżki.

Nadeszła wiekopomna chwila i wyruszyliśmy na nasz island hopping. Pierwsza na celowniku – Naked Island.

Naked Island

Naked Island to po prostu pusta plaża pośrodku morza. Oprócz hałdy złotego piasku, paru roślinek nieśmiało przebijających się na powierzchnię, kilku kupek ułożonych z kawałków wyrzuconych na brzeg koralowców i dziwnej metalowej konstrukcji – nie ma tam nic. Cały urok tej wyspy właśnie na tym polega. Miejsce jest niesamowicie spokojnie i klimatycznie. Szczególnie, że poza nami i pojedynczymi osobami nie było tu nikogo. Dodatkowo, dziewczyny zadbały o romantyczną atmosferę zabierając wielkie czerwone dmuchane serce.

Po jakimś czasie na wyspę przypłynęły kolejne łodzie i romantyczny nastrój nieco prysł. Za to na plaży pojawił się człowiek z wiaderkiem pełnym mątw. Ależ to dziwaczne stworzenia.

Nasze gwiazdy, Cara i Ruth, które zadbały o każdy szczegół i sprawiały, że wycieczka była fantastyczna i bardzo zabawna. Nie nudziliśmy się ani przez chwilę.

Daku Island

Z Naked Island przenieśliśmy się na Daku Island, która w odróżnieniu od poprzedniej wyspy zajmuje większy obszar i jest zamieszkała. Wzdłuż plaży postawiono tutaj szereg małych chatek, idealnych do złapania cienia i zjedzenia lunchu.

Jako, że jesteśmy ciekawscy z natury, to oczywiście najpierw zapuściliśmy się w głąb wyspy. Zwiedziliśmy domostwa lokalnych rodzin, pogadaliśmy trochę z mieszkańcami i podpatrzyliśmy jak sobie tutaj żyją.

Tutaj rodzina piekła sobie prosiaka, danie znane pod nazwą lechon baboy.

Tu mamy gotowane kacze jajka.

Woda w morzu była idealna do kąpieli i niesamowicie przejrzysta. Popływaliśmy, ponurkowaliśmy i pooglądaliśmy rybki i różne śmieszne glony.

Po godzinnym relaksie na plaży, zażywaniu kąpieli wodnej i słonecznej, wróciliśmy do naszej chatki, gdzie czekał na nas wspaniały lunch w stylu „filipino island” podany na wielkim liściu bananowca. Dziewczyny zadbały, żeby wszystko wyglądało pięknie i smakowicie. Kurczak adobo, wieprzowinka, grillowany merlin, muszle, krewety i ryż, a do tego pyszne mango i słodkie mini-banany. Aha.. i żadnych sztućców, wszystko konsumowaliśmy swoimi rączkami jak obyczaj kazał.

Najciekawsze były chyba muszle ranga ranga – lokalny filipiński przysmak, zwane też „five finger”. Nie zgadniecie jak wygląda zawartość muszli po wyciągnięciu jej ze środka.. jak 5-palczasty pasażer Nostromo. Smak miało to bardzo rybny, ale jak dla mnie zbyt gumowate. Nie mniej jednak, spróbowałam i zjadłam. Żeby nie było.

Guyam Island

Na koniec popłynęliśmy na trzecią maleńką wysepkę. Guyam Island okazała się fajną oazą zieleni pośrodku morza. Z jednej strony lekko skalista, z drugiej piaszczysta. I oczywiście pełna palm kokosowych. Przejście z jednej strony wyspy na drugą zajęło nam dosłownie kilka minut. Co ciekawe, wysepkę można sobie wynająć na wyłączność.. ale ile to kosztowałoby, to nie mam pojęcia. Zapewne sporo.

Opuściliśmy Guyam i wróciliśmy do General Luna. Island hopping na trzy wyspy uważamy za doskonały i polecamy każdemu. Było fantastycznie, cały dzień robiliśmy co chcieliśmy, nikt nas nie poganiał, na każdej wyspie spędziliśmy tyle czasu ile chcieliśmy, najedliśmy się po kokardy, a dziewczyny skakały nad nami jak nad VIP-ami.

Miguel’s Taqueria y Cervecería

Wieczór spędziliśmy bardzo przyjemnie w małej meksykańskiej knajpce Miguel’s Taqueria y Cervecería. Na kolację zafundowaliśmy sobie jedzonko w stylu „filipinized tex-mex cousine”. Burrito, tacos, chimichanga, piwko Engkanto i San Miguel. Wyszło po dwie polskie dychy z groszami za głowę. Było pysznie.

Możesz również polubić…

Jeśli masz ochotę, oceń lub skomentuj ten artykuł

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.