Jeśli chillout, to tylko w Port Barton
To już ostatnie chwile w Caalan Beach Resort w El Nido. Dzisiaj znowu trzeba było wcześnie wstać. Po raz ostatni nasyciliśmy oczy odjazdową scenerią podczas śniadania. Parę minut po siódmej opuściliśmy nasz bungalow i resortowy trycykl zabrał nas na dworzec autobusowy w El Nido. Przed nami kilkugodzinna podróż do Port Barton, kolejnego pięknego miejsca w zachodniej części północnego Palawanu.
Dojazd z El Nido do Port Barton
Do Port Barton regularnie kursują kilkunastoosobowe vany firmy Recaro, które odjeżdżają z dworca autobusowego w El Nido o godzinie 8:00, 13:00 i 17:00. Bilety na vana kupowaliśmy dwa dni wcześniej w jednej z licznych agencji turystycznych w centrum El Nido. Koszt biletu 500 peso za osobę. Czas podróży to 4-5 godzin.
Kawa w Elfredo’s
Mniej więcej w połowie drogi kierowca zrobił 20-minutowy postój na przysłowiowe siusiu i kawę w miejscu zwanym Elfredo’s Restaurant. Dobrze było rozprostować nogi.
Trasa z El Nido do Port Barton prowadziła po niesamowicie krętych i wąskich drogach. Szczególnie ostro było na ostatnim odcinku drogi, gdy minęliśmy miejscowość Roxas.
Port Barton
Ostatecznie po 4,5 godzinach jazdy dotarliśmy do Port Barton, gdzie kierowca zostawił wszystkich w punkcie zwanym Tourist Registration Area. Tam musieliśmy się wpisać do specjalnej księgi, podać imię, nazwisko, wiek i narodowość oraz uiścić opłatę środowiskową w wysokości 50 peso za osobę. Dodatkowo każdy z nas dostał tzw. Eco-Tourism Card, wystawianą na okres 7 dni. Ważne, aby takiej karty nie zgubić i nosić ją ze sobą, bo w razie ewentualnej kontroli trzeba jeszcze raz płacić.
Besaga Beachfront Bed & Breakfast
Port Barton to mała, senna wioseczka, z piękną plażą otoczoną palmami i niesamowitymi zachodami słońca. Przyjechaliśmy tu na cztery dni kompletnego relaksu. A Port Barton jest do tego po prostu stworzone.
Marzył nam się sielski bungalow przy samej plaży i dlatego wybraliśmy sobie polecany przez internautów Besaga Beachfront Bed & Breakfast. Zostaliśmy fantastycznie powitani przez właścicielkę Cindy. Czekały na nas już pyszne drinki. Dostaliśmy też w prezencie piękne naszyjniki. Ale największą niespodzianką był darmowy upgrade naszego lokum. Zamiast zarezerwowanego standard double room (2000 peso za noc) dostaliśmy deluxe beachfront cottage (4500 peso za noc). Po prostu rewelacja!
Besaga Beachfront Bed & Breakfast to absolutnie fantastyczne miejsce na spędzenie kilku dni w Port Barton. Ośrodek posiada kilka domków w stylu bungalow zlokalizowanych bezpośrednio przy plaży i świetną restaurację, gdzie wieczorem przyrządzana jest najlepsza ryba w całym miasteczku.
Rozpakowaliśmy bagaże, chwilę odpoczęliśmy i nadszedł czas na mały rekonesans najbliższej okolicy.
Co już możemy powiedzieć o Port Barton po małym spacerze? Po pierwsze, że jest to zdecydowanie mała i bardzo spokojna wioska rybacka. Nie znajdziecie tu luksusowych hoteli ani drogich restauracji. To miejsce dużo mniej turystyczne niż El Nido, a co za tym idzie – nie ma tu uciążliwych turystów i są sporo niższe ceny. Jest cisza, jest spokój, fajna plaża, dużo palm kokosowych i idealne warunki do relaksu. I jeszcze to, że Port Barton jest tak małą mieściną, że wszędzie można dojść na piechotę.
W pobliżu odkryliśmy kilka bardzo dobrze zaopatrzonych sklepów.
Ku naszemu zdziwieniu odkryliśmy również działający bankomat.
Jak się dowiedzieliśmy, w Port Barton jest tylko mała klinika, a najbliższe główne centrum medyczne znajduje się w Puerto Princesa.
Mabuti Eat & Chill
Po drodze zrobiliśmy sobie przerwę na „coś smacznego” w Mabuti Eat & Chill. To mała restauracyjka oferująca wegetariańskie i wegańskie śniadania, lunche i kolacje oraz dobrą kawę. I co ciekawe, jest prowadzona przez naszego rodaka Tomka i jego rodzinę. Właściciela akurat nie było, ale porozmawialiśmy chwilę z jego córką, po tym jak zaserwowała nam czekoladowy foundant z pysznymi lodami waniliowymi. Miejsce jak najbardziej polecamy.
Island hopping
Obszar Port Barton obejmuje nie tylko linię brzegową z kilkoma małymi plażami, ale także kilkanaście wysp rozsianych po zatoce Port Barton, w tym między innymi wyspę Albaguin, wyspę Cagnipa, wyspę Cagsalay i wyspę Inaladelan (tzw. niemiecką wyspę). Dlatego, podobnie jak w El Nido, również w Port Barton można zrobić sobie całodzienną wycieczkę łodzią – tzw. island hopping, w trakcie której można ponurkować oraz odwiedzić pobliskie plaże, laguny i wyspy. Koszt wycieczki, która trwa od 9:00 do 16:00 to 1200 peso za osobę i jest to cena urzędowa. Cena obejmuje lunch, maski do pływania i opłaty wstępu na wyspy. Do wyboru jest pięć różnych opcji w zależności od naszych upodobań. Ponieważ już dwukrotnie zaliczyliśmy island hopping na Filipinach, ten w Port Barton sobie odpuściliśmy.
Wieczorny chillout
Wieczór spędziliśmy znakomicie w Besaga, najpierw delektując się przepięknym zachodem słońca, a potem pyszną kolacją w restauracji na plaży.
Na kolację zamówiłam sobie grilowane lapu lapu czyli najpopularniejszą rybkę na Filipinach. Na zdjęciu niżej to ta brązowo-czerwona ryba w kropki. A Nigel, który ryb nie lubi, miał „cokolwiek to było”, ale oblizał się parę razy na koniec. Jedzenie było pierwsza klasa.